Jak niepozorne zadanie przerodziło się w angażujący uczniów projekt?

Chciałam dziś opowiedzieć o tym, w jak niezaplanowany czasem kierunku może potoczyć się lekcja. Warunkiem takiego stanu rzeczy musi być jednak fakt, że podążymy w niej za uczniami. Z moimi trzecioklasistami odkrywam to coraz częściej i jest to dla mnie coś niesamowitego.

Wszystko zaczęło się od lekcji inspiracji matematycznych. W naszej szkole to taka dodatkowa godzina w tygodniu dla uczniów klas drugich i trzecich, podczas których bawimy się matematyką, staramy się podchodzić do problemów twórczo, szukać różnych rozwiązań, myśleć nieszablonowo. Uwielbiam matematykę, więc kiedy dostałam propozycję prowadzenia tych zajęć w trzecich klasach od razu zaczęłam myśleć nad zadaniami, które można w pracy z uczniami wykorzystać.

W karnawale podczas inspiracji matematycznych zaproponowałam uczniom z pozoru proste zadanie ale i pozostawiające miejsce kreatywności. Przygotowałam wcześniej gazetki pełne produktów z jednego z popularnych sklepów. Połączyłam uczniów w grupy i podałam zadanie, które wzbudziło wiele emocji.

„Zaplanujcie karnawałową imprezę. Ustalcie jaki będzie temat (motyw przewodni) imprezy, co podacie do jedzenia, jakie przygotujecie dekoracje, ilu będzie gości i jakie atrakcje przewidujecie. Wasz budżet to 100zł. Możesz wykorzystać rzeczy z gazetek (odpłatnie) lub to co możesz znaleźć w klasie lub w domu (bezpłatnie). „

Po pierwszych emocjonujących wymianach zdań, usłyszałam pytanie:
– Proszę pani, a możemy z tego zrobić konkurs? Pomysł, który wygra zrobimy jako nasz klasowy bal karnawałowy!
i oczywiście pełne poparcia głosy:
– Tak! Proszę Pani, to jest super!
No i jak mogłam się nie zgodzić? Przecież lepszej motywacji do wykonania zadania mieć nie mogli! Więc w klasie nastąpił szał. Do mojego biurka co chwilę podbiegał jakiś uczeń z pytaniem, czy mogłabym sprawdzić w Internecie cenę tego czy tamtego, bo w gazetkach nie ma czegoś co oni by potrzebowali… i tak powstało kilka pomysłów na klasową imprezę karnawałową. Nie będę przytaczać tu wszystkich, choć każdy był godny uwagi. W głosowaniu klasowym dużą przewagą głosów wygrał pomysł na escaperoomową imprezkę o tytule „Setne urodziny dziadka Eugeniusza”. Pomysł musiał zostać trochę zreformowany, by przystosować go do realiów klasowych. Ustaliliśmy, że każda z grup przygotuje jakąś część escaperoomu, tak by dla każdego był on zagadką.

W dniu baliku klasa zmieniła się w labirynt z krzeseł i stołów (pod którym w zamyśle czasem trzeba było się czołgać). Grupy zupełnie same stworzyły takie zadania jak:
– labirynt „laserów” który należało przejść bez dotknięcia sznurków i odpowiedzieć na wylosowane pytanie we właściwym czasie,
– łamigłówka matematyczna,
– łamigłówki sensoryczne (odgadnij co jesz, odgadnij co dotknąłeś w pudełku, co wydaje dźwięk, który słychać w pudełku, odczytaj tekst napisany w odbiciu lustrzanym)
– posługując się alfabetem morsa (z podręcznika) odczytaj hasło, które brzmi „rozśmiesz Dziadka Eugeniusza”.

Sama byłam pod wrażeniem różnorodności i kreatywności zadań, jakie wymyślili uczniowie. Takie zajęcia upewniają mnie, że podążanie za dziećmi, wspólne wymyślanie, planowanie, może bardziej rozwinąć dzieci. No bo, co właściwie moi uczniowie rozwijali na tych lekcjach?
– kreatywność (bo wszystkie pomysły i zadania trzeba było wymyślić),
– umiejętność planowania (bo musieli zaplanować jak zorganizować swoje zadanie, co będzie im do tego potrzebne i jak to zrobić),
– umiejętność komunikacji i współpracy w grupie (bo musieli się jakoś dogadać – kto, co przygotuje i wypracować wspólnie jedną propozycję),
– argumentacje (bo przedstawili mi szereg argumentów, by przekonać mnie by zrobić z zadania konkurs),
– umiejętności matematyczne, (bo trzeba było sumować wszystkie zakupy i porównywać z budżetem).
A to jak niesamowicie wkręcili się w to zadanie i ile mieli przy ty frajdy jest bardzo pozytywnym efektem ubocznym. Nie było w tym zadaniu niezaangażowanego ucznia.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *